Zdziwiło mnie to, ze dziewczyna mnie zignorowała po raz drugi, tak jak wczoraj. Jakby w ogóle mnie tutaj nie było. Co ja? Ja ją jeszcze wczoraj przeprosiłam! Chyba przestane być miła w ogóle.
Odchrząknęłam głośno komunikując tym samym, że tutaj jestem.
Spojrzałam w stronę dziewczyny z wymuszonym uśmiechem na twarzy, pod oczami widać było spore wory. W końcu nie spałam już dwa dni. Teraz leci trzeci... w sumie noc. Ale niech nie wie nikt.
- Cześć - rzuciłam w jej stronę w miarę spokojnym i opanowanym głosem, nie chciałam się na nią denerwować, może rzeczywiście po prostu mnie nie zauważyła.
- Chce Cie poinformować, że z tego biura mogą wychodzić dwie osoby podczas zmiany.
Ja i fioletowa - powiedziałam spokojnie - tak, żeby po prostu na przyszłość wiedziała.
- Nie mówię Ci tego złośliwie jakby co - dodałam szybko po chwili i otworzyłam szerzej oczy, próbując się rozbudzić
- Ach w ogóle, nie pamiętam żebym Ci się przedstawiała... W miarę normalnie, jestem Michelle Smith, ale możesz mówić mi Michi, czy jak tam sobie wymyślisz - powiedziałam spokojnie.
Na jej slowa uśmiechnęłam się lekko.
- Zacznijmy od nowa, od tych małych rzeczy - zaczęłam śpiewać ze śmieszkiem w głosie.
- Nie wiem, tak zarządził szef, a on wychodzi tylko po to żeby zapalić, albo żeby się schować przed tymi animatronikami - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Masz ładne imię, w ogóle jesteś ładna, co Cie sprowadza, do tak obskurnego i brudnego miejsca jak to? - zapytałam się dziewczyny.
_____________________________________________
Od wczoraj cały czas siedziałem w tej pozycji co teraz. Nawet podczas dnia, gdy dzieci do mnie przychodziły, to w postaci animatronika z jednego oka cały czas leciał smar. Nie obchodziło mnie to, że dzieci się niektóre bały, a drugie śmiały. Miałem to po prostu gdzieś.
Nagle jednak ktoś postanowił zakłócić mój spokój, nawet nie spojrzałem w tamtą stronę.
Wymamrotałem tylko pod nosem jakieś krótkie przywitanie, nie podnosząc głowy z kolan. Nie ukazując tym samym oczu. Tak, byłem teraz w postaci człowieka. Wiedziałem, że to był Fredbear. Jak mógłbym nie wiedzieć, że to on? Kiedy zapytał mnie co u mnie spojrzałem na niego tylko.
Nie wiem jak musiało to wyglądać, ale jedno oko miałem całe czarne i cały czas leciał z niego smar, jakbym był animatronikiem. To oko było pełne nienawiści. Zaś drugie było normalne, całe zaszklone, pełne smutku.
- A jak ma być. Tak jak zawsze. - powiedziałem i schowałem twarz w kolanach uważając, że to jak teraz wyglądam jest po prostu obrzydliwe.
Nawet nie rozbawiło mnie to jak chłopak wpadł do tego kartonu, normalnie to przecież wybuchłbym śmiechem na całą pizzerie. Ale coś się zmieniło, nie do końca wiedziałem co, ale czułem, że nie jestem sobą tak do końca.
- A co u Ciebie? - zapytałem, wysilając się na miły ton głosu, w końcu nie chciałem wyjść na skurwiela.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz