Uśmiechnąłem się szyderczo, a moje drugie oko wypełniła czerń. HA! Czułem się tak wspaniale!
Kiedy zaczęła płakać, zacząłem się śmiać i upuściłem ją. Nienaturalnie przekrzywiłem głowę na bok, śmiejąc się przy tym dalej.
Proszę niech ktoś to powstrzyma - mówiłem jednak takie słowa do siebie w duchu. Błagałem o to wszystkich bogów jakich znałem. Nie chciałem, tak naprawdę, zrobić jej żadnej krzywdy.
Otworzyłem backroom, odchrząknąłem cicho, po czym szarpnąłem dziewczyną i wrzuciłem ją do pomieszczenia, wziąłem jedną z głów misia i założyłem jej na głowę, a moje ręce trzęsły się.
To był obłęd. Czułem się dobrze, a zarazem źle. Nie wytrzymam dłużej. JA PO PROSTU MUSZĘ JĄ ZABIĆ. NIE MOGĘ. MOGĘ. NIE. Boże, czy ty w ogóle istniejesz?!
Złapałem się za głowę i próbowałem się powstrzymać, jednak po chwili zostawiłem ją w tym ciemnym pokoju, zgasiłem światło, wyszedłem i zatrzasnąłem głośno, stalowe drzwi.
_______________________________________________________________
Pobiegłam z dziewczyną do Bonnie, kiedy już koło niej byłam wesoło i radośnie się uśmiechnęłam, chwaląc się zdobyczą.
- Bon! Bon! Patrz! Mam człowieka! Powieśmy go... Pomóż mi! - powiedziałam do niej radośnie.
Miałam szczerą nadzieje, ze naprawdę mi pomoże, w końcu kto ją przypilnuje kiedy ja będę wieszała sznury na suficie?
No kto jak nie ona?! Spojrzałam na nią z maślanym spojrzeniem.
- o proszę, bo ona zaraz może się obudzić! - powiedziałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz