-Herbaty mówisz? No dobrze...Ale jakby co to wróć tutaj i daj znać, że..Żyjesz i że nie zemdlałaś - powiedziałem w jej stronę, zanim wyszła. Kiedy zaś już opuściła moje mała Pirate Cove, ja zająłem się wkładaniem i wyciąganiem mechanicznej łapki z dziury na mojej...Klatce piersiowej. Wbrew pozorom to zajęcie było takie..Wciągające.
Po upływie może 10 minut, zdałem sobie sprawę, że Chica wciąż nie wraca. Ciut mnie to przejęło i zrezygnowałem z mojego dotychczasowego zajęcia, postanawiając tym samym, że pójdę jej poszukać. Znaczy.. "poszukać", bo w gruncie rzeczy miejsce jej położenia była oczywiste, więc może bardziej poszedłem sprawdzić co z nią. Kilka minut marszu zaprowadziło mnie do kuchni, gdzie przy stole siedziała Chica.
-Długo cię nie było... - zacząłem powoli, siadając na krześle, na przeciwko dziewczyny. - Często miewasz takie..."Wahania zdrowotne"?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz