-To nie ja mam rację, bo nie ja to powiedziałem. Bardziej twoja mama - poprawiłem ją, wysilając się na uśmiech.
-No, zobaczysz, jak ciebie napadnie trzydziestu uzbrojonych ninja - powiedziałem wciąż w teatralnym obrażeniu. Och, no skoro mi nie wierzy, to ja się obrażam! I tyle.
-Mógłbym w sumie powiedzieć to samo o tobie - odparłem wzruszając ramionami. No moje oczy bardziej obdarowałbym mianem "straszne", aniżeli "Ładne", zaś jej...Bez wahania mogłem powiedzieć, że są ładne, bez chrzty ironii- No może gust mam niezły, ale mi się one mimo wszystko podobają- rzuciłem z wesołym uśmiechem.
Uniosłem na nią wzrok, unosząc nieznacznie jedną brew ku górze.
-Wiesz, Amy...- zacząłęm powoli. -To, że jestem wygodny, to ja wiem, ale ty w większej połowie...Leżałaś na ziemi, a nie na mnie - dodałem wesoło.
- - - - - -
Tak, domyślam się ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz