Fabuła Regulamin Nabór & postacie Strona głowna

czwartek, 27 sierpnia 2015

Foxy the Pirate!

-No to dobrze, bo jeszcze bardziej byśmy się pogubili - powiedziałem z lekkim grymasem powoli siadając na drewniane i lekko obdarte krzesło. Zacząłem jeździć hakiem po drewnianym stole, zostawiając ślady. Słysząc jej pytanie zaprzestałem swoich zadań, unosząc wzrok na dziewczynę.
-Nie, nie dziękuję ci bardzo, nie mam ochoty na nic - odparłem z delikatnym uśmiechem.
-A właśnie! Dobrze się już czujesz? Bo do niedawna naprawdę było z dobą źle..Wydobrzałaś? 

Tochi & Snowdrop

Tochi

-Nie,to na pewno "nasza" kuchnia...
Powiedziałam dla pewności wychylając się przez drugie dżwi z,których było widoczne biuro strużów.
Podeszłam do czajnika i postawiłam wode na herbate,bo stara już wystygła.
-Napijesz się czegoś?
Spytałam sięgając po kubek.

Snowdrop

W końcu wywlekłam Jeremiego na pole.Położyłam go na ławce i zadzwoniłam po karetke,która po chwili przyjechała i zabrała Jeremiego.
Mnie też chcieli zabrać ze względu na rane na głowie i rozdarty policzek,ale odmówiłam.
Kiedy odjechali weszłam do środka i poszłam do biura,gdzie Michi siedziała pod stołem.Wycofałam się nie zauwarzona i tym samym zostawiłam ją samą.
Poszłam z powrotem do Backroomu po mojego misia,który również mi się jakimś cudem zgubił.I co?Nie ma go.
-Zajebiście...

Foxy the Pirate! & Fredbear

Foxy
-Młotek powinien być, w końcu to "Back Room", tutaj jest wszystko co nie jest potrzebne - powiedziałem zgodnie z prawdą, lekko wzruszjaąc ramionami. Wstałem z ziemi, by dołączyć się do poszukiwań, jednak Chica znalazła młotek jako peirwsza i zaczęła nim napierdzielać drzwi. Nie wiedziałem jaki w tym jest sens, bo ja bym chyba bardziej napieprzał w klamkę, ale koniec końców "nie niszczyłem jej marzeń" i pozwoliłem jej działać. Zrezygnowała po chwili, rzucając młotek za siebie. Co prawda musiałem się szybko schylić, żeby nie oberwać, ale nawet jej nie upomniałem.
Młotek w coś uderzył i po tym małym, ciasnym pomieszczeniu rozległ się huk. Odwróciłem się w stronę źródła dźwięku, a po chwili dziewczyna otworzyła jakieś drzwi. Zmarszczyłem delikatnie czoło, wchodząc do drugiego pomieszczenia.
-Aha? Ta pizzeria to jednak labirynt..To jest..To jest ta "nasza" kuchnia, czy jakaś druga jest?- zapytałem niepewnie rozglądając się po pomieszczeniu. W sumie to go nie zapamiętałem, ale pomieszczenie wyglądało podobnie.

Fredbear
Wziąłem głęboki wdech do płuc, analizując przez chwilę, to co właściwie chciałem zrobić. Ja chciałem wepchać Bogu ducha winnego człowieka do kostiumu Freddyego...Boże drogi, ja prawie zabiłem człowieka. Cały ten napływ niekoniecznie dobrych myśli, począł na nowo rozszarpywać moją tożsamość prawie tak dotkliwie jak sępy.
Przeniosłem powoli wzrok na Billyego, posyłając mu nikły uśmiech. -
Tak...Wiesz...Ja już pójdę do siebie...Wiesz..Nie chciałbym, żeby się...Powtórzyło to co przed chwilą...Ee...Tak...Ale pamiętaj o jutrzejszej "imprezie", tam nie będę miał komu zrobić krzywdy - powiedziałem w jego stronę, robiąc w tył zwrot. Już nawet nie chciało mi się sprawdzać, czy Amy jest w BackRoomie, a w sumie bałem się, że znowu mi odbije i jej coś zrobię. - To do potem - rzuciłem jeszcze do Billyego, po czym bezzwłocznie podreptałem do mojej kanciapy. To jeszcze dwie godziny nocy, muszę to jakoś przeżyć. Kiedy byłem na miejscu, usiadłem na podłodze, ówcześnie zamykając drzwi, przysunąłem kolana do brody i objąłem je ramionami, mając nadzieje, że ten czas poleci szybko. 

Billy & Mangle & Michi.

BB:
Spojrzałem na Fredbeara z spojrzeniem typu: "Jak mogłeś?"
- Przecież nic im nie zrobiliśmy i tak i tak - powiedziałem czując się winny temu wszystkiemu, chyba to mi pierwszemu odwaliło jak dobrze pamiętam.
Na moich ustach pojawił się grymas niezadowolenia z całej tej sytuacji. Ale mogła coś zrobić i powiedzieć Mangle, żeby ogarnęła dupę - prychnąłem w myślach i przewróciłem teatralnie, po czym powróciłem do jakże zajmującego zajęcia jakim było ściąganie dziewczyny z tych cholernych sznurów. W końcu jednak dziewczyna spadła na ziemie i miałem szczerą nadzieje, ze wisielcowi nic się nie złamało.
Spojrzałem jak Bonnie schodzi ze sceny i kieruje się w swoje wyznaczone miejsce.
Odprowadziłem ją jeszcze chwile wzrokiem, po czym spojrzałem na przyjaciela.
- Ta, myślę, że możemy - powiedziałem do niego spokojnie i się delikatnie uśmiechnąłem.
Przynajmniej już koniec.

Mangle:
Patrzyłam jak ściągali moją 'ofiare', a ja miałam jeszcze tyle fajnych rzeczy jej zrobić. No po prostu, no jak oni mogli? Westchnęłam i zmieniłam się w człowieka przyglądając się chłopakom.
Byłam teraz smutna! A to wszystko ich wina! Wstałam, po czym ruszyłam do swojej sceny, kiedy tam doszłam to wzięłam się za swoje przybory do szycia, kawałek materiału i watę, po czym zaczęłam szyć lalkę szmacianą.
Tak, to będzie robione na podstawie tej rudej - pomyślałam sobie, zaczynając się skupiać na swojej nowej 'robocie'.

Michi:
Nagle gwałtownie się obudziłam, przez chwile myślałam, że jestem ślepa, ale nie, miałam po prostu coś na oczach, Zdjęłam z twarzy niewiadomą i rzuciłam jak się okazało maską w kąt.
Panicznie się rozglądnęłam i zobaczyłam koło siebie dwójkę czegoś.
Nawet nie wiedziałam , czego, nie przyglądałam się tylko od razu spieprzyłam do pokoju stróży i z przerażeniem w oczach schowałam się pod stołem. To było głupie, ale bałam się. Nic mi się nie stało, ale bałam się. Znaczy bolała mnie głowa, ale to tylko to.
O Boże. Teraz to już serio nie wiem czy tu wrócę.

Bonnie

Odłożyłam gitarę i wstałam. Zeskoczyłam ze sceny
-Jakby ktoś mnie szukał to jestem na dworze.- powiedziałam i ruszyłam w stronę wyjścia. Otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz. Poszłam kawałek przed siebie i usiadłam na ławce. Rozejrzałam się... Dawno nie wychodziłam poza pizzerię. Zaczęłam podśpiewywać piosenkę zespołu Panic! The Ballad Of Mona Lisa. Tak się wczułam że można powiedzieć że zaczęłam "tańczyć" na tej ławce. Pewnie śmiesznie to wyglądało... Ale tak i tak nikt o tej godzinie nie chodzi po ulicy.





środa, 26 sierpnia 2015

Tochi

No właśnie...a jeśli nikt tutaj nie zajrzy?
-A nie ma tu żadnego łomu albo młotka?
Spytałam wstając i podchodząc do półki z narzędziami.
Po chwili znalazłam jakiś młotek.
Rozwarzyłam wszystkie za i przeciw...
-A co mi tam raz się żyje.
Podeszłam do dżwi i walnełam w nie z całej siły.Kiedy nic się nie stało walnełam jeszcze kilka razy.
-Z czego są zrobione te dżwi?
Spytałam odkładając młotek na bok,a właściwie to żucając nim za siebie.I wtedy coś gruchneło.
Chyba w coś trafiłam...
Podeszłam tam,ale zamiast sciany napotkałam coś z metalu.To była klamka.
-Foxy!Tu są drugie dżwi!
Powiedziałam otwierając je i przez nie wychodząc.Znalazłam się w kuchni.
-Cooo?

Foxy The Pirate

-No wiesz, jak się zwalisz na ziemię z wysokości..No tych trzech metrów, to jednak coś możesz sobie uszkodzić, nawet jeżeli jesteś z metalu. Dlatego to nie jest do końca najlepszy pomysł - powiedziałem z lekkim grymasem na twarzy. Bo w sumie to, że jesteśmy animatronikami, nie znaczy, nie nie grozi nam niebezpieczeństwo...Ugh.
-A tak właściwie to..Sądzisz, że rano...Ktoś tutaj zajrzy? Wiesz, do tego "naszego" backroomu rzadko wchodzi personel..

Tochi

-Wejścia wystarczyło,by poszukać,a ja mimo wszystko wciąż jestem z metalu więc raczej nie grozi mi z byd wiele...
Westchnełam i usiadłam na podłodze.
-Nie,nie mam.
Mruknełam kładąc się i przymykając oczy.Która wogóle jest godzina?3,4?
Nie wiem...to będzie dość długie kilka godzin...

Foxy The Pirate!

-Fakt. Przydałoby się zrzucić kilka kilo...Hue...Ale nie, tak całkiem serio to ja się nie zmieszczę, ale ty się zmieścisz - powiedziałem unosząc wzrok lekko do góry. - Chociaż nie jestem pewny czy to dobry pomysł..W sensie nie wiem czy ta wentylacja jest...Bezpieczna..No i gdzie jest wejście - te czynniki automaytcznie spowodowały, że zostaliśmy tutaj uziemieni. W końcu jakby Chica wyszła wentylacją, mogłaby tutaj przydreptać i spróbować otworzyć od drugiej strony, ale...No włąsnie ni ma jak.
Słysząc jej pytanie, zamyśliłem się chwilowo, opierając się plecami o ścianę.
-Nie mam zielonego pojęcia...Chyba..Chyba musimy poczekać do rana..Ee...Rano powinni tutaj zerknąc i tym samym nas wyciągnąć...Ale to dopiero rano - mruknąłem osuwając się powoli na podłogę.  - Proponowałbym chyba zaczekać.Te drzwi są dośc...Masywne, więc nic nie da uderzanie w nie...A jakby ktoś szedł, to zaczniemy się drzeć i siłą rzeczy to pomoże jakóś. Chba ,że masz inną propozycję'?

Tochi

Westchnełam i oparłam się o ściane.
-Wentylacja przechodzi przez wszystkie pomieszczenia,ale ty się do niej raczej nie zmieścisz...
Odeszłam od sciany.Mój wzrok przyzwyczaił się do ciemności i teraz widziałam kontury wszystkich przedmiotów znajdujących się tu.
-To co zrobimy?
Spytałam biorąc do ręki maske Freddiego.

Foxy The Pirate

-No to miodzio lodzio. Tylko trzeba będzie ukraść ser z lodówki - powiedziałem wesoło, rozglądając się po pomieszczeniu, przy czym musiałem niemiłosiernie wytężać wzrok, bo nie ukrywam, że..trudno było w tych ciemnościach zobaczyć cokolwiek.
Słysząc nagły huk, wzdrygnąłem się lekko, odwracając się w stronę drzwi.
-No i masz, wykrakałem - jęknąlem w ironicznym rozbawieniu. Mój Boże, super, jeszcze tu utknęłiśmy! Spojrzałem na Chicę, która zaczęła używać tych drzwi jak wyrek treningowy.
-Ej, Tochi, wiesz...Te drzwi chyba nie są podatne na twoje umiejętności MMA - powiedziałem, mając nadzieje, że przynajmniej przestanie walić w te drzwi, bo tylko niepotrzebnie siłe traci.
Rozejrzałem się po ciemnym pomieszczeniu z westchnięciem.
-Aye. No to jesteśmy w kropce...Ugh...Sądzisz, że przechodzi tędy wentylacja? -zapytałem niepewnie, starając się przystosować oczka do takiej ciemności, bo..Prkatycznie to nie widziałem nic.
-Nigdy nie lubiłem takich pomieszczeń. Jakby nie mogło zatrzasnąć nas w kuchni - rzuciłem z niezadowoleniem, kiedy wszystkie delikatne zarysy endoszkieletów i kostiumów w mroku się obrysowały. W sumie czułem się ciut tutaj nieswojo..

Tochi

-Pewnie,że ci pomoge.
Powiedziałam z uśmiechem.Myszki są słodkie.
-Żebyś tylko nie wykrak-
Nie dokończyłam bo nagle dżwi się zamkneły.
-Eeeee...to było dziwne....
Powiedziałam podchodządz do dżwi.
-Zatrzasneły się!
Powiedziałam kopiąc je.I jak z tąd teraz wyjdziemy?Foxy do wentylacji raczej się nie zmieści....

Foxy The Pirate!

-Prawda? On też był uroczy! Normalnie szkoda, że tak późno się poznaliśmy. Gdybyś wpadła tą wentylacją wcześniej, to byś poznała Remiego - powiedziałem rozglądając się po pokoju.  - Muszę złapać sobie jakiegoś gryzonia. No bo patrz, ty masz Chao, a ja nie mam takiego przyjaciela. Pomożesz mi kiedyś złapać myszkę? -zapytałem kątem oka spoglądając na blondynkę. W sumie serio bym chciał takie zwierzątko. Kocham zwierzątka! A zwłaszcza gryzonie.
Słysząc skrzypnięcie otwieranych drzwi, automatycznie odwróciłem się w stronę źródła dźwięku.
-Co ciekawego znalazłaś? - zapytałem wchodząc do pomieszczenia. - Śmierdzi tutaj jakąś stęchlizną. Nie wiedziałem swoją drogą, że mamy tu drugi składzik na części zapasowe - powiedziałem rozglądając się po pomieszczeniu, które okryte było ciemnością. -Zaraz będzie tak jak w typowych horrorach, w sensie te drzwi za nami się zamkną same z siebie i zostaniemy tutaj uwięzieni - mruknąłem odruchowo zerkając w stronę otworzonych drzwi, jakbym chciał się upewnić, że jeszcze jest szansa na ewakucaję. 

Tochi

-Remigiusz?Urocze imię...
Powiedziałam odchodząc od dżwi o podchodząc do następnych.
-Gdyby się rozkładały to prawdopodobnie już nigdy w życiu nie spojżała bym na mięso...
I nagle co się stało?Dżwi się otworzyły!Zajżałam do środka.Kolejny składzik z częściami zapasowymi?
Weszłam do środka i rozejrzałam się po pomieszczeniu.

Foxy The Pirate!

-Myszki są urocze. Wiesz, swego czasu, do mojego Pirate Cove przypałętął się taki szczur...Szary z białymi plamkami i nie miał ucha. Był taaakii uroczy. I nazwałem go "Remigiusz", ale wziął i uciekł bo coś go wystraszyło..I nigdy nie wrócił - powiedziałem z uśmiechem na twarzy. -Chciałbym mieć zwierzątko - dodałem po krótkiej chwili zastanowienia. Może wziąłbym te okruszki i zwabił nimi jakąś myszkę? O...Nie taka zła opcja.
-Aj tam zaraz "blee", nie byłyby takie "ble" o ile nie rozkładały by się zbyt długo..Ee..Tak...Ale patrzmy na to z tej strony, nie śmierci tutaj jakby coś zdechło, więc...- powiedziałem po chwili, idąc dalej, ale światło w tym pokoju było tak lipne i słabe, że nie dosięgało już do tej częsci pokoju.
-Wiesz, sądzę, że nic tu po nas. Guzik tu widać, więc nic nie znajdziemy ciekawego..